Ostatni webinar na portalu E-krowa, który został przeprowadzony przez moich kolegów lek.wet Michała Hądzlika i lek.wet. Sławka Koźmińskiego, spowodował wielkie poruszenie wśród hodowców i osób powiązanych z produkcją mleka. Jak Państwo zapewne dobrze pamiętacie dotyczył on początkowo badań USG, ale potem przeistoczył się w ogólną dyskusję dotyczącą zarządzania rozrodem w stadach krów mlecznych. Pojawiły się różne pytania. Między innymi, czy jest możliwość tak intensywnego prowadzenia rozrodu w oparciu o protokoły presynchronizacji i synchronizacji rui oraz sztucznej inseminacji, w mniejszych hodowlach, liczących kilkadziesiąt sztuk bydła. Otóż w mojej opinii - TAK.
Chciałbym w tym artykule podzielić się z Państwem swoimi spostrzeżeniami i uwagami dotyczącymi tego zagadnienia.
Krótko mówiąc „dzień otwarty” generuje straty w każdym stadzie. Pamiętajmy również o tym, że uzyskanie w odpowiednio szybkim czasie ciąży u krowy ma kolosalne znaczenie w zapobieganiu występowania chorób metabolicznych po następnym porodzie. Jest szczególnie ważne w mniejszych obiektach, gdzie bardzo często mamy do czynienia z jedną technologiczną i żywieniową grupą. Szybkie zajście w ciążę i utrzymanie relatywnie wysokiego poziomu produkcji mleka aż do okresu zasuszenia spowoduje, że krowa nie będzie się „zatuczać” i gwałtowanie poprawiać swojej kondycji, co uchroni ją w przyszłości przed wieloma zaburzeniami metabolicznymi. Co w takim razie należy zrobić, żeby wprowadzić program intensywnie zarządzający rozrodem?
Po pierwsze:
Musimy udowodnić hodowcy, że wprowadzony nowy system zarządzania rozrodem w jego stadzie ma uzasadnienie ekonomiczne, że poniesione przez niego nakłady przyniosą wymierną korzyść. Koszty badań, hormonów, nasienia i zabiegów inseminacyjnych są niewspółmierne ze stratami, jakie generują „dni otwarte”.
Po drugie:
Musimy protokół synchronizacji dostosować do możliwości organizacyjnych pracy w danym obiekcie i gospodarstwie. Trzeba bezwzględnie pamiętać, że właściciele mniejszych stad są dosyć często zarówno operatorami wozów paszowych, jak i dojarzami, zajmują się także uprawą pól. Spadają również na nich obowiązki zootechniczne i prowadzenie księgowości w gospodarstwie. Jeżeli obarczymy ich zbyt dużymi obowiązkami związanymi z prowadzeniem programów synchronizacji, mogą po prostu nie znaleźć na wszystko czasu. Dlatego sposób naszej pracy i dobór programu musi być odpowiedni do rytmu pracy w gospodarstwie.
Program ma być przejrzysty, zrozumiały i możliwy do wykonania. Inaczej zamiast spodziewanych pozytywnych efektów uzyskamy tylko frustrację i rozczarowanie.
Po trzecie:
Musimy dopasować system naszej pracy do warunków utrzymania, dobrostanu zwierząt, jakości żywienia itp.
Są obiekty, które wymagają od nas jeszcze większej troski. Żywienie, dobrostan i wiele innych czynników (w tym między innymi choroby zakaźne) może wpływać na zdrowotność zwierząt. Pamiętajmy, żeby osiągnąć sukces w rozrodzie powinniśmy protokoły hormonalne wprowadzać u krów, które mają w pełni zregenerowaną macicę i są cykliczne w 35- 40. dniu po porodzie. W niektórych gospodarstwach nie będzie żadnych problemów z osiągnięciem takiego stanu. Dlatego tutaj możemy bez żadnych skrupułów wprowadzać bardziej skomplikowane protokoły presynchronizacji. Ograniczając kontrolę narządów rodnych po porodzie do absolutnego minimum.
W innych gospodarstwach, gdzie poziom inwolucji macicy po porodzie i wznowienie aktywności jajników przebiega gorzej trzeba wprowadzić procedury naprawcze i zwiększyć ilość i częstotliwość badań układu rozrodczego.
W jakich odstępach czasu przeprowadzać wizyty i badania krów?
Jeżeli chcemy utrzymać odpowiednio szybkie tempo prowadzenia rozrodu to co 7. lub 14. dni. Pozwoli nam to szybko diagnozować krowy niecielne i szybko ponownie je inseminować. Wybieramy jeden dzień tygodnia dla dedykowanej grupy klientów.
Szczególnie jest to ważne w obiektach, gdzie przeprowadzane są protokoły resynchronizacji. To pozwala jednego dnia badać, a innego inseminować. Na przykład - kontrola cielności we wtorek, inseminacja krów z wynikiem ujemnym w piątek. Poniedziałek-czwartek itp. itd.
Tu może paść pytanie…
Skoro tak często spotykamy się z hodowcą, to ile zwierząt będziemy jednorazowo badać? To nie ma znaczenia.
W dużej fermie liczącej kilkaset zwierząt np. 400 krów grupa technologiczna licząca 10% to 40. zwierząt, a w oborze liczącej 40 krów 10% to 4 krowy. Zapewniam Państwa, że zacielenie tych 4 zwierząt w odpowiednim czasie jest tak samo istotne z ekonomicznego punktu widzenia dla właściciela tego „małego” gospodarstwa, jak dla osoby zarządzającej dużą fermą.
Jak powinna przebiegać wizyta?
W ustalonym wcześniej co tygodniowym lub co dwutygodniowym terminie, określonego dnia i określonej godzinie. To bardzo ułatwia pracę nam i właścicielom zwierząt. Właściciel ma wtedy przygotowane swoje notatki i uszykowane zwierzęta do badania. Podczas takiej wizyty powinniśmy zajmować się tylko rozrodem. Najlepiej jest nie wykonywać innych czynności lekarsko-weterynaryjnych (jest to oczywiście możliwe, kiedy w danej lecznicy pracuje większy zespół ludzi i jest ktoś kto może nas zastąpić, lub kiedy lekarz weterynarii w tym gospodarstwie zajmuje się tylko rozrodem). Szanujmy czas hodowcy i nasz własny.
Średni czas takiej wizyty w zależności od ilości zwierząt i możliwości ich szybkiego zbadania to 20-45 minut. Zdarzają się również jednak sytuacje, gdzie to trwa dłużej.
Taka organizacja pracy pozwala na przeprowadzenie kontrolnych badań, łącznie z dojazdami nawet w kilkunastu gospodarstwach dziennie.
W Polsce nadal jest wiele małych i średnich podmiotów utrzymujących krowy mleczne. Są to w większości gospodarstwa rodzinne. Intensywne zarządzanie rozrodem w oparciu o hormonalne protokoły synchronizacji rui, to doskonałe narzędzie umożliwiające poprawę zdrowotności zwierząt jak i podniesienie rentowności gospodarstw. Pamiętajmy jednak, że tylko konsekwentne i metodyczne podejście do zagadnienia może przynieść korzyść obu stron.
Wpisuje się to wszystko pięknie w motto portalu e-krowa „Sukces hodowcy miarą osiągnięć lekarza weterynarii”.