Tematyka IBR –IPV oprócz BVD MD jest głównym tematem artykułów, doniesień i publikacji, które możemy spotkać w pismach branżowych w zakresie chorób zakaźnych bydła. Obie jednostki chorobowe są „wałkowane” od co najmniej kilkudziesięciu lat i z przerażeniem ostatnio odkryłem, że w dalszym ciągu nie do końca wielu z nas potrafi sobie z nimi poradzić. W tym artykule chciałbym skupić się na tematyce IBR-IPV, w oparciu o moje doświadczenie terenowe. Na początek kilka słów wyjaśnienia. Zwalczaniem IBR-IPV zająłem się w 2004 r., kiedy to jeszcze w Polsce jedynie mogliśmy pomarzyć o szczepionkach na tą chorobę. Miałem to szczęście, że od początku mojej praktyki zawodowej moimi klientami byli hodowcy z Europy Zachodniej, a więc tacy, którzy dobrze wiedzieli jak niebezpieczną chorobą jest IBR. Dzięki nim i ich kontaktom z lekarzami z Włoch, Irlandii, Holandii i Niemiec mogłem uczyć się od najlepszych i czerpać z ich doświadczeń. Poznałem problemy jakie niosło ze sobą IBR w tych krajach i jak sobie z nimi radzono. Wtedy już wiedziałem, że nie da się stworzyć jednego schematu, który byłby dobry dla każdego stada. Wynika to z indywidualnych różnic zarówno ferm jak i krajów, w których się znajdują.
Co powinniśmy wiedzieć zanim zaczniemy walkę z IBR?
Ponieważ ma to być artykuł poświęcony praktyce, informacje teoretyczne postaram się skrócić do minimum. IBR – IPV jest chorobą wirusową wywołaną przez herpeswirus bydła typ 1. Dlaczego jest to ważne? Jak w przypadku każdego herpeswirusa mamy tu do czynienia ze zjawiskiem latencji. Oznacza to że, zwierzę raz zakażone pozostaje nim do końca życia. Zakażenie następuje poprzez bezpośredni kontakt, kontakt płciowy, wektory (sprzęt weterynaryjny, inseminacyjny itd. ) ale również drogą aerogenną. Zachorowalność wynosi do 100 % co oznacza, że choroba ta w stadzie rozprzestrzenia się błyskawicznie. Chorują wszystkie zwierzęta bez względu na wiek. Śmiertelność wynosi od kilku od kilkunastu procent. Inaczej ta choroba przebiega w stadzie, gdzie jest ona od kilku lat a inaczej na stadach naiwnych (tu z reguły objawy są spektakularne). Objawy jakie możemy zaobserwować dotyczą głównie układu oddechowego i rozrodczego. Za charakterystyczny uważa się wypływ surowiczo-śluzowy z nosa, z zapaleniem spojówek a także zmiany na błonie śluzowej pochwy (otręt). Postać choroby zależy od podtypu, który pojawi się w naszym stadzie. Patrząc na powyższe objawy i przebieg choroby, wiele osób zapyta zapewne dlaczego to właśnie IBR cieszy się takim zainteresowaniem, a nie inne jednostki wirusowe jak PI-3 czy BRSV? Odpowiedź na to pytanie jest prozaiczna: jeżeli nie wiesz o co chodzi to zapewne chodzi o pieniądze. I tak jest w tym przypadku. IBR jest chorobą, która powoduje jedne z największych strat ekonomicznych w stadach krów. Wynika to przede wszystkim z latencji, jak również immunosupresji, którą wirus ten wywiera na organizm. BRD, które często rozwija się na jego tle u jałówek w istotny sposób wpływa na ich przyszłą laktację, co znacznie pogarsza rentowność stada. U wielu zwierząt następstwem przechorowania IBR są poronienia, które zwykle występują w trzecim trymestrze. Odsetek poronień dochodzić może do 25 % i występować nawet po 4 miesiącach od zakażenia. Równie istotny jest wpływ tego wirusa na zarodki, prowadząc do ich zamierania co dodatkowo pogłębia problemy rozrodowe. Nie mając krów cielnych nie ma nowej laktacji, nie ma nowej laktacji nie ma mleka, nie ma mleka nie ma fermy, nie ma fermy nie ma pracy dla lekarza weterynarii. Analogicznie sytuacja wygląda w stadach bydła mięsnego. Mam nadzieję, że ten krótki opis IBR pokazał, dlaczego powinniśmy aktywnie zajmować się zwalczaniem tej jednostki chorobowej.
Od czego powinniśmy zacząć?
Od rozmowy z właścicielem fermy i od zorientowania się czy zdaje on sobie sprawę z powagi problemu. Jeżeli nie, należy go uświadomić. W naszej grupie (Bovi Vet Service) często nie współpracujemy z hodowcami, którzy nie chcą nic zrobić w zakresie profilaktyki IBR – szkoda czasu i pieniędzy. Właściciel stada decydując się na program profilaktyczny, który zaproponuje mu lekarz weterynarii, powinien wiedzieć, czy zależy mu na eradykcji wirusa ze stada czy tylko na ograniczeniu strat przez niego powodowanych. Lekarz proponując program powinien przedstawić jego kosztorys wraz ze spodziewanymi wynikami oraz czasem w jakim te wyniki powinny zostać osiągnięte. Każdy program powinien być dostosowany do danej fermy, jej obrotu stadem i specyfiki. Po ustaleniu szczegółów można brać się do pracy. Pierwszą rzeczą jaką powinniśmy zrobić jest monitoring naszego stada. Do badania powinniśmy wybrać co najmniej 10 % zwierząt, najlepiej w różnych grupach wiekowych. Badaniem z wyboru jest test ELISA przeciwciała gB (stada nie szczepione) lub gE (stada szczepione). Następnie po otrzymaniu wyników należy podjąć decyzję, co dalej? Wyniki ujemne: oznaczają, że zwierzęta w tym stadzie nie miały do tej pory kontaktu z wirusem IBR. Jeżeli wyniki te są wykładnią systemu bioasekuracji, który istnieje na fermie to świadczy, iż system ten działa bez zarzutów. W takim wypadku pozostaje nam prowadzenie regularnych badań monitoringowych (2 razy do roku) w celu weryfikacji szczelności systemów bioasekuracyjnych. Niestety często na fermach bydła pojęcie bioasekuracji pozostaje kwestią czysto życzeniową. W takim wypadku wyniki ujemne należy traktować jako łut szczęścia. W takim przypadku wielu hodowców, ale również lekarzy wychodzi z założenia, że tak będzie zawsze. Często słyszę zdanie: „Badałem moje krowy i były ujemne więc po co wprowadzać szczepienia”. I tu występuje jeden z większych paradoksów jakie spotkałem w mojej praktyce. Bydło jako jedyny gatunek, który znam, ma wprowadzane szczepienia na choroby zakaźne dopiero kiedy zwierzęta zachorują. Przeczy to kompletnie idei szczepień i kiedy hodowcy trzody czy drobiu o tym słyszą, tylko się z politowaniem uśmiechają. Analogicznie: wygląda to tak jakby chcieć szczepić psa ze wścieklizną dopiero w momencie, kiedy pojawią się objawy. Wyniki dodatnie: w takim przypadku mamy namacalny dowód, że nasze stado zetknęło się z wirusem IBR jak również widzimy, w jakim stopniu opanował on nasze stado. Teraz mamy 2 opcje:
- usuwamy zwierzęta zakażone po uprzednim badaniu całego stada, a następnie monitorujemy sytuację na podstawie badań serologicznych. Dotyczy to przypadku kiedy mamy niski procent zwierząt reagujących dodatnio (poniżej 10 % ). Tu bez względu czy zdecydujemy się na brakację zwierząt dodatnich czy nie, zalecałbym również wprowadzenie szczepień wychodząc z założenia, że jeżeli wirus ten raz zdołał pojawić się w naszym stadzie jest duża szansa, że zrobi to ponownie. Po za tym mamy zapewne sąsiadów, którzy również mogą mieć ten problem i tym samym stanowić źródło ponownej reinfekcji.
- wprowadzamy szczepienia tzw. interwencyjne. Ma to głównie miejsce w sytuacji, kiedy odsetek zwierząt dodatnich jest znaczny a my obserwujemy klinikę na stadzie.
---> link do 2. części artykułu